Wraca widmo recesji
Wczoraj na rynku walutowym w Warszawie dominowali inwestorzy, którzy pozbywali się złotego, wymieniając go na inne, bardziej stabilniejsze waluty, przede wszystkim franka szwajcarskiego i dolara. Powodem wzrostu niechęci do ryzyka były powracające pogłoski o możliwym bankructwie Grecji i poranne słabe dane o kondycji gospodarek eurolandu.
W konsekwencji za franka płacono po południu już 3,66 zł, czyli prawie 10 groszy (2,7 proc.) więcej niż w środę. Dolar był wyceniany na 2,91 zł (skok o 4 grosze lub 1,6 proc.), a euro na 4,15 – 4,16 zł. W porównaniu z poprzednim dniem wspólny pieniądz podrożał o 2 grosze.
Wzrost niechęci do ryzykownych aktywów uderzył też w polskie papiery dłużne. Po kilku dniach wzrostu cen naszych obligacji wczoraj trend się zmienił. Presja podaży nie była jednak duża. Rentowność dziesięciolatek wzrosła do 5,63 proc., a pięciolatek do 5 proc. W przypadku dwulatek po południu oprocentowanie wynosiło tyle samo co w środę, czyli 4,44 proc.