Nuty pana Władysława
Niektórych zwyczajnie nie lubił. Trochę im nie wierzył i nie traktował uch zupełnie serio – istotniejsza była dla niego muzyka poważna. Mówił czasami, że je pisze, bo to, co mu przynoszą inni, bywa niegodne Polskiego Radia. I te jego małe dzieła były znakomite. Później nieco o nich zapomniano. Ale w stulecie urodzin kompozytora jest szansa, żeby je znów odkryć. Piosenki Władysława Szpilmana
katarzyna czarnecka
Na początek trzeba wyjaśnić jedno – to, że pan Władysław piosenek nie traktował jako najważniejszej części swojej kompozytorskiej działalności, nie znaczy, że do ich jakości nie przywiązywał pierwszorzędnej wagi.
– Nie znosił bylejakości w muzyce – mówi Irena Santor, która w repertuarze ma piosenki Szpilmana. – Kiedy był kierownikiem do spraw muzyki rozrywkowej w Polskim Radiu, przynoszono do niego różne kompozycje. Kładł te nuty na pulpit, przegrywał. I wszystkie możliwe błędy wytykał. Krótko, zwięźle, bezlitośnie.
Pani Irena pierwsze wizyty w gabinecie Szpilmana okupowała więc drżeniem rąk.
– Kiedy się rozmawia z człowiekiem, który wie wszystko albo i jeszcze trochę o tym, co ja (jako początkująca wtedy piosenkarka) robić powinnam, to człowiek zwyczajnie się boi – przyznaje.
Podczas rozmowy w 1961 r. pan Władysław oświadczył, że to ona właśnie ma pojechać na sopocki festiwal z walcem „Embarras". Nogi się pod nią ugięły ze szczęścia, bo o piosence Wasowskiego i Przybory nieśmiało i cichutko sobie marzyła. Ale bardzo szybko została sprowadzona na ziemię. Usłyszała: „Jak ją pani zepsuje, to ją odbiorę. Bo to bardzo piękna piosenka".
– On chciał uchodzić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta