Cała prawda o agencjach ratingowych
Wyższa ocena Polski oznaczałaby wymierne korzyści finansowe. To gra nie o miliony, tylko miliardy złotych – zauważa publicysta „Rz”
Nic w trwającym już co najmniej od trzech lat kryzysie finansowym nie jest takie, jak było wcześniej. Problemy budżetowe krajów strefy euro wcale nie maleją, wręcz przeciwnie – każdy kolejny pożar rodzi następny. Dziś już wiadomo, że obecny kryzys nie dotyczy wyłącznie sfer bogatych bankowców, tylko ma swoje głębokie konsekwencje polityczne. Zmiany rządów w Portugalii, Grecji i we Włoszech, a zaraz zapewne i w Hiszpanii, jaskrawo to pokazują. W takiej atmosferze oblężenia czy wręcz wojny, naturalnym zjawiskiem jest poszukiwanie wroga. Mogą to być osoby, firmy – wszystko jedno. Grunt by znaleźć kozła ofiarnego, który jest odpowiedzialny za upadek zadłużeniowej sielanki.
Teraz tym „demonem" w Unii Europejskiej są głównie agencje ratingowe. Byłyby one i wrogiem publicznym numer jeden także w Stanach Zjednoczonych, gdyby nie to, że dwie najważniejsze (Moody's oraz Standard & Poor's) właścicieli mają za oceanem. Czy jednak negatywna ocena ich działań powtarzana często w europejskich stolicach, ostatnio również w Warszawie, nie jest przypadkiem częściowo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta