Litewska przerwa
Teoretycznie obecny konserwatywny rząd na Litwie powinien być bliski polskiemu. Wiele wskazuje na to, że następny nawet teoretycznie taki nie będzie – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
jerzy haszczyński
Sondaże sugerują, że po niedzielnych wyborach do litewskiego Sejmu zakończy się kariera Andriusa Kubiliusa w roli szefa rządu. Najdłużej urzędującego premiera Litwy. I lidera konserwatywnej partii Związek Ojczyzny, na poziomie europejskim działającej w jednej drużynie z Platformą Obywatelską i Polskim Stronnictwem Ludowym. Partia Kubiliusa i on sam pod wieloma względami to wymarzeni partnerzy dla polskich konserwatystów, prawicowców, nawet tych bez dodatku „centro". A jednak to okres jego czteroletnich rządów był najgorszy w stosunkach polsko-litewskich od 18 lat, czyli od podpisania traktatu między naszymi państwami.
Cząstki wspólne
Konserwatyści litewscy mogą polskim zaimponować i obroną przed rosyjskim orężem energetycznym, i obroną krzyża na forum europejskim, i wspieraniem krytykowanego w Europie węgierskiego rządu Viktora Orbana. A niektórym także walką z tak zwaną propagandą homoseksualną, choć nie była to inicjatywa Związku Ojczyzny i wielu jej polityków było jej przeciwnych.
W tych wszystkich sprawach nie ma lepszego sojusznika niż patriarcha litewskich konserwatystów, pierwszy przywódca kraju po wyrwaniu się spod buta Moskwy Vytautas Landsbergis. Na zasiadającym obecnie w Parlamencie Europejskim Landsbergisie można polegać, gdy chodzi o krytykę stawiania pomnika Mao we Francji czy piętnowanie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta