Agent przegranego świata
Reżyser Sam Mendes i scenarzysta John Logan nadali w „Skyfall” Bondowi rys współczesnego inteligenta
Barbara Hollender
Powiem jak baba: podoba mi się Daniel Craig. Dzięki niemu polubiłam bondowską serię. Wreszcie widzę na ekranie prawdziwego faceta, nie lalusia biegającego po dachach w smokingu
Kiedy ogłoszono, że to on zagra w „Casino Royale", w Internecie pojawiła się strona craignotbond.com. Pisano, że jest karykaturą Bonda: nie umie obchodzić się z bronią, pływać i ręcznie zmieniać biegów w klasycznym astonie martinie. Nawet krytyk „New York Timesa" scharakteryzował go jako „bladego gościa z płaską twarzą i wielkimi odstającymi uszami". A już wszystkich dobiła informacja, że agent 007 w smokingu pojawi się tylko w zwiastunie, a w filmie będzie nosił garnitury. Tymczasem to właśnie Daniel Craig tchnął w Bonda nowe życie.
Okazał się facetem z krwi i kości. W jego interpretacji agent Jej Królewskiej Mości nie ma w sobie elegancji Seana Connery'ego, ale też komizmu Rogera Moore'a czy lalusiowatości Pierce'a Brosnana. Nowy Bond jest po prostu prawdziwy. Wiarygodny. Pasuje do dzisiejszych czasów, które wyprodukowały całe armie ludzi przegranych i pozbawionych złudzeń.
„Skyfall", trzeci po „Casino...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta