Wykluczeni z życia
O ile zamożni i dobrze wykształceni mogą liczyć na to, że nikt ich do eutanazji skłaniać nie będzie, o tyle ubożsi czy gorzej wykształceni na taką „uprzejmość” nie mogą już liczyć – pisze publicysta.
Debata nad zabijaniem chorych (nawet jeśli na ich własne życzenie) jest skrajną nieodpowiedzialnością. Dopuszczenie eutanazji całkowicie zmienia relacje pacjent – lekarz, zatrzymuje rozwój medycyny, buduje u osób starszych lęk przed służbą zdrowia, a także wystawia na pokusę polityków, którzy zamiast zastanawiać się, jak naprawić system opieki zdrowotnej, mogą zacząć się zastanawiać, jak poszerzać „dostępność dobrej śmierci". Każdy, kto zna historię eutanazji w Europie, wie, że nie są to obawy bezpodstawne. Ekonomia jest bowiem istotnym argumentem dla obrońców rzekomo dobrej śmierci. Niestety, zwolennicy beztroskiej i pozbawionej odpowiedzialności dyskusji, która ma być wartością samą w sobie, zdają się tego nie dostrzegać. Dla nich liczy się tylko, by podważać kolejne zasady moralne, ze szczególnym uwzględnieniem tych, które podziela Kościół katolicki.
Wolność dla silniejszych
Za każdym razem, gdy zaczyna się taką dyskusję, powraca argument „prawa do wolności wyboru". „Moje życie należy do mnie, nie do polityków, nie do instytucji religijnych, nie do psychopatów" – argumentuje...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta