Honor i kung-fu
Na otwarcie festiwalu nowy film Wonga Kar Waia „The Grandmaster”.
Jest legendą azjatyckiego kina, słynie z tego, że nigdy nie spieszy się z kolejnymi premierami.
– Nie definiuję kina – mówi Kar Wai. – W ogóle się nie zastanawiam się, czym ono jest. Stawiam kamerę i kręcę. Zatrzymuję na taśmie chwile – mówi reżyser.
Dżinsy, czarny kardigan i nieodłączne ciemne okulary. Na konferencji prasowej w Berlinie jest swobodny. Pełni tu funkcję przewodniczącego jury, „Wielkiego mistrza" pokazał poza konkursem. Jego „Dni szaleństwa", „Spragnieni miłości" układają się w opowieść o niespełnionych uczuciach. Film o mistrzu kung-fu też nie jest azjatyckim kinem akcji. To kolejny, piękny wiersz o mijaniu się ludzi, ale tym razem również o filozofii życia, wierności tradycji i sobie samemu.
– Nie żyje się dla czegoś, żyje się po prostu – mówi Wong Kar Wai. – To powiedział kiedyś Bruce Lee i chyba o tym również jest ten film.
„Grandmaster" jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta