Terror centralizmu
Warszawa nie rozumiała i nie rozumie specyfiki Śląska, bo poziom komplikacji tamtejszej tożsamości wykracza poza doświadczenie historyczne dawnego zaboru rosyjskiego. Z tej perspektywy trudno zrozumieć, że opowiedzenie się za niemieckością nie oznaczało zdrady śląskości – uważa publicystka.
Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam artykuł Rafała Matyi pt. „Elita. Słowo nieaktualne", opublikowany w sobotnio-niedzielnym wydaniu „Rzeczpospolitej" (18-19 maja), w którym autor – jakże słusznie! - zwraca uwagę na kryzys elit na poziomie lokalnym. Mam nadzieję, że tekst małopolskiego politologa stanie się początkiem dyskusji, do której chciałabym dodać swoje skromne trzy grosze – nie jako specjalistka, którą nie jestem, ale jako mieszkanka Krakowa, która przez ostatnie dwadzieścia lat bezradnie obserwowała postępującą marginalizację rodzinnego miasta.
Administracja paradoksu
Otóż, jestem głęboko przekonana, że jednego z głównych powodów uwiądu elit regionalnych, o którym pisze Rafał Matyja, należy szukać w latach 90., kiedy to reformę administracyjną kraju przeprowadzono w taki sposób, że wszystko, co lokalne, musiało ustąpić temu, co centralne. Zabrakło wtedy odwagi, by – uwzględniając znaczące przecież różnice tożsamościowe - stworzyć siedem, osiem dużych, silnych regionów, skupionych wokół dużych, silnych miast, które podzieliłyby między siebie funkcje metropolitalne i które promieniowałyby na region. Takich, które uczyniłyby z Polski „jedność różnorodności".
Wśród potencjalnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta