Zakłamywanie Biesłanu
Jak przy wcześniejszych aktach terrorystycznych, tak i przy tym w Biesłanie celem głównego śledztwa było ukrycie prawdy, a nie jej wyjawienie. Kolejną warstwą tego dramatu jest zgoda niemal całego „cywilizowanego świata" na takie postępowanie – pisze dziennikarka.
Już i tak jest za późno. Jeśli ktoś 1 września wspomni tragedię Biesłanu, to zapewne mechanicznie powtórzy obiegową wersję wydarzeń: 1 września 2004 roku szkołę w Biesłanie, w północnej Osetii, w Rosji, opanowało 32 uzbrojonych terrorystów należących do sił czeczeńskiego dowódcy polowego Szamila Basajewa. Teren szkoły został otoczony przez policję i jednostki specjalne. Prowadzono negocjacje z napastnikami. Po dwóch dniach, aby uniemożliwić ucieczkę terrorystom, nastąpił szturm wojsk rosyjskich.
Bandytyzmu terrorystów nic nie usprawiedliwia. A wracać do tamtych zdarzeń trzeba nie dla umniejszenia ich win, lecz dlatego, że – jak wykazały wieloletnie niezależne śledztwa – w oficjalnych informacjach zgodne z prawdą są tylko data i miejsce akcji. I dlatego też, że dochodzenie do tej prawdy drogo kosztuje.
Największym problemem Putina w tym czasie były pokojowe inicjatywy Maschadowa
Akt terrorystyczny w Biesłanie rozpatrywały dwie prokuratury: Prokuratura Generalna Rosji i – niezależnie od niej, a nawet wbrew niej – prokuratura Osetii Północnej. Prokuratura północnoosetyjska dążyła do wiernego odtworzenia faktów, gdyż dopuszczenie do tragedii obciążało zarówno ją, jak i północnoosetyjskie organy władzy i ścigania. Także w Osetii Północnej toczyło się śledztwo przeciwko jedynemu pojmanemu terroryście (który...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta