Czarna lista sędziów, czyli odwracanie kota ogonem
Wokół wymiaru sprawiedliwości ostatnio dużo się dzieje. O skutkach uchwały SN w sprawie przeniesień, kłopotach z doręczeniami i trudnym zadaniu sądu podejmującego decyzje w sprawie Mariusza Trynkiewicza mówi sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, w wywiadzie Agaty Łukaszewicz.
Rz: Uchwała pełnego składu Sądu Najwyższego rozwiała w końcu wątpliwości sędziów?
Maciej Strączyński: Nie do końca. Oczywiście, spodziewaliśmy się takiej właśnie treści uchwały. SN nie mógł sobie pozwolić na to, by wskutek błędów ministra rozłożony został cały wymiar sprawiedliwości. Ale to sędziowie wykazali się tu rozsądkiem i rozwagą, a nie urzędnicy w ministerstwie. Mimo że wszystko wydaje się już jasne, do końca jednak nie jest. Punkt drugi uchwały mówi, że wykładnia obowiązuje od 28 stycznia, czyli od chwili ogłoszenia. Część sędziów rozumie to tak, że orzeczenia wydane przez bezprawnie przeniesionych sędziów przed 28 stycznia 2014 r. będą ważne, ale po tej dacie należy już przestrzegać prawa. To by oznaczało, że minister po 28 stycznia powinien na nowo podpisać ich przeniesienia. Oczywiście nie podpisał. Wątpliwości ma szansę rozwiać uzasadnienie, ale ono pojawi się dopiero za jakiś czas. Do tego momentu sędziowie mają prawo mieć wątpliwości.
Sędziowie SN, którzy podejmowali uchwałę, twierdzą, że wszystko jest już jasne. Zasada, że tylko minister sprawiedliwości może przenosić sędziów, działa na przyszłość, w tym wypadku od 28 stycznia 2014 r.
Z całym szacunkiem, ale są to głosy poszczególnych sędziów ze składu liczącego ponad 80 osób i one z natury rzeczy nie mogą wyjaśnić tego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta