Dehydracja hydry inflacji
Inflacja przemieniła się ze strasznej Hydry, której banki centralne musiały ucinać kolejne głowy, w zwierzę nieomal chronione.
andrzej sławiński
Na naszych oczach inflacja przemieniła się ze strasznej Hydry, której banki centralne musiały ucinać kolejne głowy, w zwierzę nieomal chronione, któremu próbuje się przywrócić jego naturalne środowisko. Banki centralne w różnych krajach starają się – na razie z marnym skutkiem – ożywiać akcję kredytową, by zwiększyła się podaż pieniądza i wielkość wydatków. Chronią w ten sposób usychającą w oczach inflację. Dbają, by nie przepoczwarzyła się w deflację – jej trudną do zwalczenia siostrzycę. Zadanie to bardzo trudne, gdy w rosnącej liczbie krajów problemem stała się chroniczna słabość popytu.
Ginący gatunek
W latach 70. ubiegłego wieku inflacja kwitła w sprzyjającym jej środowisku. Gdy w wyniku pierwszego kryzysu naftowego wzrosły silnie koszty utrzymania, związki zawodowe zażądały znacznych podwyżek wynagrodzeń, co rozkręciło spiralę wzrostu płac i cen. Związki zawodowe były wtedy jeszcze silne, ponieważ nawet w gospodarkach państw rozwiniętych wciąż dominowały tradycyjne branże przemysłu. A i zarządy firm nie broniły się przed podnoszeniem płac, ponieważ mogły podnieść ceny i uniknąć spadku zysków. Mogły tak postąpić, ponieważ konkurencja cenowa na globalnym rynku była jeszcze dość słaba, a banki centralne zwiększały podaż pieniądza po to właśnie, by zapobiec spadkowi zysków firm i wzrostowi bezrobocia. W...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta