Niemieckie strzały wyborcze
Dziadek z Wehrmachtu zadziałał, Erika Steinbach już nie.
Kongres Liberalno-Demokratyczny, czyli pierwsza partia Donalda Tuska, był finansowany z pieniędzy niemieckiej CDU. Pieniądze dostarczano w reklamówkach, a politycy KLD wymieniali marki w kantorach.
Takie rewelacje pojawiły się w książce Pawła Piskorskiego „Między nami liberałami", której najsmaczniejsze fragmenty opublikował tygodnik „Wprost". Opozycja jest zachwycona. Już żąda wyjaśnień, czy to prawda i co politycy KLD obiecali politykom CDU w zamian za marki niemieckie.
Premier twierdzi jednak, że cała historia wyssana jest z palca. – Nie brałem żadnej pożyczki od CDU ani jako szef KLD, ani jako zwykły obywatel, ani później jako szef PO – oświadczył wczoraj szef rządu.
Czy domniemane finansowanie Kongresu przez CDU pogrąży Platformę Obywatelską? – Nie sądzę – mówi Wojciech Jabłoński, politolog i specjalista od marketingu politycznego. – Po pierwsze, minęło od tamtej historii zbyt dużo czasu, a po drugie, zarzut niejasnego finansowania podnosi polityk, który w sprawie finansów sam ma dużo za uszami.
Politolog dodaje, że obecna kampania jest toczona przez gigantów, więc nie ma w niej miejsca na afery wyciągane przez kandydatów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta