Cieszę się, że dobiegnę
Rozmowa | Janusz Drzewucki, kiedyś dziennikarz i krytyk, dziś poeta i maratończyk, autor książki „Życie w biegu".
Rz: Dlaczego pan biega? Przecież to takie nudne.
Janusz Drzewucki: Zaczęło się banalnie i to niedawno, bo trzy lata temu. Wróciłem z tygodniowego pobytu w czeskiej Pradze, a tam, wiadomo: golonka, piwo, knedliki, brambory. W Warszawie się okazało, że mam 10 kilogramów nadwagi. Stwierdziłem, że muszę coś z tym zrobić, ale nawet do głowy mi nie przyszło, by biegać. Do tamtego momentu bieganie było dla mnie czymś nieprawdopodobnie wręcz nudnym. I depresyjnym. Zacząłem chodzić na siłownię. Trener próbował wpuszczać mnie na ruchomą bieżnię, pokazał jak mam wymusić na sobie, bym zaczął na niej biec. Nie byłem w stanie. Kilka tygodni tylko po tej bieżni chodziłem. Myślałem, że gdy przyśpieszę tę maszynę, to najpierw umrę, a później zwymiotuję. Koszmarna blokada.
I co się stało?
W piątym tygodniu zacząłem przyspieszać bieżnię. Ale wciąż najbardziej podobały mi się te wszystkie sprzęty na siłowni: wiosła itd. Przyszło lato, pojechaliśmy z żoną do lasu, a ja wziąłem ze sobą hantle. Ale to też trochę nudne, więc dla urozmaicenia raz poszedłem pobiegać. Utrzymałem się w biegu 12 minut. Pobiegłem nad jezioro, wróciłem i wciąż żyłem. Żona powiedziała do mnie: „To teraz pobiegnij do lasu". Co też zrobiłem.
Od razu po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta