Brudna bomba kusi dżihad
Siedem lat po praskim apelu Obamy o świat wolny od broni jądrowej zagrożenie nie ustąpiło.
Donald Trump nie zawiódł tych, którzy oczekiwali od niego kolejnej prowokacji. W chwili gdy przeszło 60 prezydentów i premierów zjeżdżało do amerykańskiej stolicy, aby wziąć udział w szczycie na rzecz poprawy bezpieczeństwa jądrowego, kandydat na następcę Obamy uznał, że należy umożliwić Japonii, Korei Południowej, a być może i Arabii Saudyjskiej, zdobycie broni jądrowej, „bo i tak te kraje same ją uzyskają".
Dla Obamy to sygnał, że jego następca, Trump czy ktoś inny, może porzucić jeden z najważniejszych celów jego prezydentury: powstanie świata wolnego od broni jądrowej.
Póki to jeszcze możliwe, amerykański prezydent wystąpił w czwartek z szeregiem inicjatyw. Zapowiedział, że USA wstrzymają prace nawet nad nowymi pociskami atomowymi i zasadniczo ograniczą warunki, w jakich broń jądrowa może zostać przez Waszyngton wykorzystana.
– Na jedynym kraju, który użył broni jądrowej, ciąży szczególna odpowiedzialność – przyznał Obama w artykule napisanym dla „Washington...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta