Pacjenci lepszej i gorszej kategorii
Rewolucja w dostępie do terapii antyrakowej objęła tylko tych, którzy zachorowali po raz pierwszy.
Rak to nie wyrok śmierci. Da się go wyleczyć. Trzeba tylko działać szybko. Jednak to trzeba sobie wywalczyć. W praktyce pacjent toczy boje o wszystko – o wizytę u specjalisty, termin na badania, leki czy o operację.
Sytuację chorych miał diametralnie poprawić wprowadzony przez poprzedni rząd na początku 2015 r. pakiet onkologiczny, który zniósł limity na leczenie nowotworów w publicznej służbie zdrowia. NFZ zaczął płacić za terapię każdego pacjenta z rakiem. Warunek jest jeden. Pacjent, aby dostać się na szybką ścieżkę terapii przeciwrakowej, musi posiadać specjalny dowód – Kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego – DiLO (tzw. zielona karta).
Komu lekarze odmawiają
Dokument może m.in. wystawić lekarz rodzinny, gdy podejrzewa u swojego podopiecznego nowotwór, a specjalista – gdy ma pewność co do jego istnienia.
Spośród prawie 270 tys. wydanych dotychczas pacjentom kart DiLO (dane NFZ) 80 tys. wygenerowali medycy pierwszego kontaktu. Myliłby się jednak ten, kto by uważał, że pacjent może pójść do przychodni medycyny rodzinnej i dostać bezproblemowo zieloną kartę.
– Wydawało mi się to proste, dopóki nie wybrałem się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta