Kontrola operacyjna, czyli sądowa rozkosz podsłuchiwania
Skoro służby mogą przedstawiać tylko materiały uzasadniające kontrolę operacyjną, a pomijać te podważające jej zasadność, to nie dziwi, że ich wnioski są przyjmowane – pisze prawnik.
Pojawiająca się w prasie sugestia, jakoby masowe inwigilowanie dziennikarzy wynikało z uległości sądów wobec służb (vide: T. Pietryga, „Podsłuchy, czyli sąd pod urokiem służb", „Rzeczpospolita" z 18 maja 2016 r.), wymaga pewnego usystematyzowania faktów.
Po pierwsze: zbieranie danych billingowych, ustalanie danych adresowych, miejsca logowania telefonów czy też pozyskiwanie informacji o sytuacji rodzinnej oraz miejscach spotkań dziennikarzy (i kogokolwiek innego) nie jest kontrolą operacyjną. Aby dokonywać tego rodzaju czynności operacyjno-rozpoznawczych, służby żadnej zgody sądu nie potrzebują, o takie zgody nie wnioskują i takich zgód sądy nie udzielają. Po drugie: składając wniosek o zastosowanie kontroli operacyjnej, służby nie są obowiązane przedstawiać sądowi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta