Heavymetalowa siła urologów
Koncert to większy stres niż trudna operacja, którą obserwuje 1,5 tys. osób – mówi Piotr Chłosta, znany lekarz.
Rz: Jakiej muzyki słucha się na sali operacyjnej?
Piotr Chłosta: Takiej, która nie przeszkadza. Skoczny pop jest tak samo dobry jak Vivaldi albo Wagner. Osobiście bardzo lubię uwerturę z „Tannhausera", w której, jak mawiał Liszt, „latają talerze".
Swoją muzykę zostawia an pewnie do samochodu. Ostre brzmienia EndoPower nie pasują mi do precyzyjnej chirurgii endoskopowej.
Niekoniecznie. Mimo że chirurgia urologiczna jest czysta i precyzyjna, a jeden z ojców współczesnej medycyny Galen nazwał nerkę eleganckim trzewiem, potrafiłbym operować przy naszych kawałkach czy przy AC/DC. Nie wiem jednak, jak inni. A najważniejsze jest, by muzyka na sali operacyjnej pasowała wszystkim – od chirurga po pielęgniarkę anestezjologiczną. Nie każdy musi lubić ostry rock, inspirowany m.in. moim ulubionym Judas Priest.
EndoPower dobrze się za to słucha na kongresach.
Na nich gramy najczęściej. Zresztą zadebiutowaliśmy na Kongresie Polskiego Towarzystwa Urologicznego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta