Drogowa beczka prochu
Służby powinny umieć ochronić przewożone osoby nawet w przypadku ataku. Tymczasem niebezpieczeństwo pojawia się już, gdy premier czy prezydent wsiada do samochodu.
Niełatwo pisać o ostatniej bezprecedensowej serii wypadków drogowych członków najwyższych władz w Polsce, bo pewnych informacji ciągle brakuje, a pochopnie wyciągnięte wnioski mogą mieć trudne do przewidzenia konsekwencje. Z drugiej strony jest to zdarzenie tym ważniejsze i bardziej niepokojące, że w ostatnim czasie mieliśmy aż trzy podobne wypadki: prezydenta Andrzeja Dudy oraz w krótkim odstępie czasu ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza i premier Beaty Szydło. I choć kolizja drogowa może zdarzyć się zawsze i każdemu, jej ryzyko w przypadku osób piastujących kluczowe stanowiska w państwie jest przecież zdecydowanie mniejsze: po pierwsze, samochody te prowadzą fachowcy o zdecydowanie większych umiejętnościach niż przeciętni kierowcy, po drugie zaś, samochody te mają specjalny status na drodze. To wszystko minimalizuje prawdopodobieństwo wypadków. Dlaczego zatem do nich doszło?
Wiele punktów widzenia
Trudno o jednoznaczną odpowiedź, w obiegu publicznym krąży bowiem wiele informacji wzajemnie sprzecznych, na razie pozostają więc nam domysły. Przede wszystkim nie wierzę, że sprawy te zostaną rzetelnie wyjaśnione. Po pierwsze z natury rzeczy przyczyny wypadków drogowych są trudne do ustalenia. Zwykle są one na tyle dynamiczne i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta