Trump chce mówić z Putinem z pozycji siły
Prezydent zamierza w Warszawie pokazać, że Polska to ważny sojusznik, a USA nie wycofają wojsk z Europy Środkowej, bo nie należy ona do rosyjskiej strefy wpływów – mówi Jędrzejowi Bieleckiemu Jamie Fly, doradca ds. zagranicznych republikańskiego kandydata na prezydenta.
Rzeczpospolita: Dlaczego Donald Trump postanowił przyjechać do Warszawy?
Jamie Fly: Decyzja zapadła bardzo późno, jakieś trzy tygodnie temu. Udział prezydenta w tak wielkich spotkaniach międzynarodowych jak szczyt G20 jest ustalany z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Ale ich program uzupełnia się o dwustronne wizyty znacznie później, to w Białym Domu normalna praktyka. Doradcy Trumpa uznali, że przyjazd do Warszawy będzie dobrą okazją, by poprawić atmosferę po porażce szczytu NATO w Brukseli, gdzie prezydent nie wspomniał o więzi transatlantyckiej. W Polsce będzie też mógł pokazać, że oto jest ważny sojusznik, który wydaje odpowiednie środki na obronę. To wszystko będzie więc dla Trumpa „success story", jakiej Biały Dom w tej chwili bardzo potrzebuje. Ale chodzi też o coś więcej. 7 lipca, a więc dzień po przemówieniu przed pomnikiem Powstania Warszawskiego Trump spotka się w Hamburgu z Władimirem Putinem. Republikanie chcą, aby rozmowy z Rosjanami rozpoczęły się z pozycji siły, to w Waszyngtonie często stosowana strategia. Trump ogłosi więc, że nie wycofa wojsk USA z Europy Środkowej, że to jest region, który nie należy i nie będzie należał do rosyjskiej strefy wpływów.
„Deal" z Rosją, o którym tyle razy Trump wspominał w kampanii wyborczej, jest wciąż możliwy?
W Waszyngtonie chyba już nikt w to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta