Marcin P. nie chce tonąć sam
Zeznania szefa Amber Gold dodały śledztwu parę nowych i ciekawych wątków.
Nie jestem oszustem, a Amber Gold nie był żadną piramidą finansową – tę wersję przedstawiał wczoraj Marcin P. Podczas sześciogodzinnego przesłuchania kreował się na ofiarę – organów ścigania, byłych współpracowników parabanku i udziałowców linii lotniczych OLT.
Co miał do powiedzenia 19 tys. klientom Amber Gold, którzy nie odzyskali zainwestowanych w złoto pieniędzy?
– Ja nic Polakom do zwrócenia nie mam, kompletnie nic – stwierdził i przez całe przesłuchanie nie wyraził skruchy. Mówił, że inwestycje to osobiste ryzyko osoby, która się na to decyduje.
Prezes spółki Amber Gold, choć na wiele pytań odpowiadał ze szczegółami, sypał nazwiskami i datami, na sporą część najważniejszych odpowiedzieć nie chciał. Np. czy był słupem, z jakich znanych doradców korzystał, skąd wziął pieniądze na rozkręcenie biznesu, skoro dopiero co wyszedł z więzienia. Zasłaniał się sprawą karną, która toczy się przeciwko niemu przed sądem w Gdańsku, i tym, że ujawnianie niektórych informacji mogłoby mu zaszkodzić.
Czego ważnego dowiedzieliśmy się z zeznań Marcina P.? Pomysł Amber Gold – jak mówił –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta