Macron bije się w pierś
\Władza wygrała z „żółtymi kamizelkami" starcie na ulicach Paryża, ale nie przełamała kryzysu politycznego. W poniedziałek prezydent przemówi do narodu.
Obraz jest zupełnie inny niż tydzień temu, ale przez to nie jest mniej szokujący. 1 grudnia świat przecierał oczy na widok plądrowanego przez chuliganów Łuku Triumfalnego, w sobotę zobaczył po raz pierwszy od drugiej wojny światowej to samo miejsce chronione przez wozy opancerzone.
Na szali ważyła się przyszłość polityczna premiera Edouarda Philipe'a i szefa MSW Christophe'a Castanera. Zmobilizowano więc środki nadzwyczajne: 90 tys. policjantów (niemal jeden na każdego protestującego) wyposażonych w sprzęt zdatny niemal do walki z partyzantką miejską. Całkowicie zmieniono też taktykę służb porządkowych. Do tej pory celem było zepchnięcie protestujących do wyznaczonych stref, co dało pole do działania chuliganom („casseurs"). Teraz policja postawiła na prewencję.
Od świtu zatrzymywano setki manifestantów (łącznie w ciągu dnia 1,7 tys. osób): wszystkich, którzy mieli zakryte twarze albo niebezpieczne przedmioty. W fortecę zamienił się też Pałac Elizejski, w którym pozostawał Macron....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta