Luksemburskie ABC, część I
Problem przestaje być polską ciekawostką, gdy w prawo precedensu zaczynają wątpić sędziowie
Piętnaście lat po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej ciągle nie rozumiemy, że prawo europejskie jest prawem precedensowym, a sądy państw członkowskich uznają to za fundament unijnego systemu ochrony prawnej oraz warunek niezbędny do zapewnienia, że prawo wspólnego rynku jest prawem jednolitym.
Problem przestaje być jedynie polską ciekawostką, gdy w prawo precedensu zaczynają wątpić sami sędziowie, i to co gorsza polskiego Sądu Najwyższego (a przynajmniej jednej podejrzanej pod względem legalności Izby Dyscyplinarnej). Z tragikomedii niewiedzy i ignorancji przechodzimy w świat dramatu, gdy słyszymy, że sędzia stojący na czele tej Izby tworzy karkołomne teorie, które naginają i instrumentalizują prawo i ustabilizowane rozumienie precedensu w prawie europejskim i twierdzi, że wyrok (orzeczenie wstępne) Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydany 19 listopada 2019 r. wiąże tylko skład zadający pytanie.
Oddziaływanie precedensowe orzecznictwa TSUE w odpowiedzi na pytania sądów krajowych o interpretację tego prawa to jedno z esencjaliów prawa europejskiego. Od razu można więc przesądzić: to orzeczenie jest wiążące dla wszystkich sądów polskich (zwłaszcza składów orzekających SN), bo prawo europejskie jest oparte na autorytecie i precedensie spraw już rozstrzygniętych.
Pytanie, kogo wiążą orzeczenia wstępne w zakresie interpretacji TSUE, to w istocie trzy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta