Nabywca prawa ochronnego musi się liczyć z jego utratą
Zmiany po stronie uprawnionego do spornego znaku towarowego nie stanowią ważnych powodów nieużywania go w obrocie gospodarczym. ALEKSANDRA TARKA
To, że dwie firmy wpadają na podobny czy nawet identyczny pomysł, jak oznaczać swoje produkty, zdarza się dość często. W biznesie jednak – jak w życiu – decyduje zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Odpowiednie reguły potwierdzające tę zasadę zostały zapisane w przepisach dotyczących rejestracji, używania i ochrony znaków towarowych. Ale są także odpowiednie procedury, które pozwalają na uzyskanie możliwości posługiwania się wymarzonym oznaczeniem, gdy konkurent np. się zagapi i przez dłuższy czas go nie używa.
Firmy, którym wyjątkowo zależy na jakimś znaku, a które musiały się obejść smakiem, bo nie udało im się pierwotnie uzyskać rejestracji, powinny zatem trzymać rękę na pulsie. Po jakimś czasie mogą bowiem skutecznie domagać się wygaszenia prawa ochronnego tego, kto je ubiegł. A to, że gra jest warta świeczki, potwierdza wydany niedawno tezowany wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 4 marca 2020 r.
Nieużywane oznaczenie
Sprawa dotyczyła polskiej spółki z o.o., której w 1997 r. udało się z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta