Polski wyścig zbrojeń z koreańskim akcentem
W ostatnim tygodniu sierpnia wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak zatwierdził w Morągu umowy wykonawcze na zakup tysiąca czołgów i ponad 600 samobieżnych armatohaubic 155 mm od Korei Południowej.
W icepremier podkreśla, że wystarczyło kilka miesięcy aby uzgodnić zakup potężnego pakietu sprzętu, w którym znalazły się też szkolno-bojowe myśliwce FA 50.
Nie wszystkim ekspertom podoba się niespodziewany, zdecydowany zwrot w kierunku solidnych, ale jednak nieco egzotycznych technologii z dalekiego, azjatyckiego kraju i tłumaczenie MON, że na decyzje warte kilkanaście mld dol. wpłynęła w znacznej mierze dostępność koreańskiego oręża na rynku. Mariusz Cielma, analityk militarny i szef pisma „Nowa Technika Wojskowa” zwraca uwagę, że techniczne wsparcie udzielone przez Warszawę obrońcom Ukrainy, zwłaszcza ciężki sprzęt – kilkaset czołgów z rodziny T-72 i bojowych wozów piechoty, a także kilkadziesiąt haubic Krab przekazanych nad Dniepr uczyniło wyrwę w wyposażeniu naszej armii i nadwerężyło możliwości obronne Rzeczypospolitej. – Należało błyskawicznie interweniować i przywrócić Siłom Zbrojnym RP odpowiedni zasób sprzętu, a zarazem możliwości operacyjne. MON właśnie to czyni – tłumaczy na łamach „NTW” Mariusz Cielma.
Ekspresowe uzgodnienia w Seulu
Gigantyczne zakupy bojowych samolotów, czołgów i haubic MON uzasadnia oczywiście zagrożeniem ze Wschodu i wnioskami płynącymi z wojny w Ukrainie. – Musimy się spieszyć, by zgromadzić w arsenałach RP niezbędny potencjał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta