Klątwa syberyjskiej tajgi
Na początku lat 30. XX wieku do Moskwy zaczęły docierać przerażające informacje: nieznana choroba zakaźna dziesiątkowała plemiona dalekowschodniej tajgi.
Józef Stalin początkowo zlekceważył zagrożenie – do czasu eskalacji i tak już napiętych stosunków z Japonią, co wymagało koncentracji sił wojskowych Armii Czerwonej. Tymczasem infekcja uderzyła w garnizony i bazy Floty Pacyfiku. Wówczas Kreml rzucił do walki najlepszych wirusologów. Udało im się rozwikłać śmiertelną zagadkę, ale pociągnęło to za sobą tragiczne konsekwencje.
Zakazane słowo: epidemia
W 1933 r. na biurku Stalina pojawiły się meldunki NKWD krajów Chabarowskiego i Primorskiego. Donosiły o tajemniczej chorobie, która masakrowała rdzennych mieszkańców Dalekiego Wschodu, natomiast partyjni bonzowie ukrywali dramatyczne informacje. Po pierwsze, słowo epidemia było zakazane. Ze względów ideologicznych żadna masowa choroba nie miała wstępu do raju ludzi pracy, a więc – z założenia – przodującego także na polu medycyny. Po drugie, zgodnie z bolszewickim hasłem „Baby nowych narożajut” (Kobiety urodzą następnych) ci u władzy nie przejmowali się ludzkim życiem. Natomiast NKWD bardzo interesowało wykonanie planu odstrzału zwierząt na futra, którymi ZSRS handlował, pozyskując waluty na stalinowską industrializację, czyli budowę przemysłu zbrojeniowego.
Zgodnie z obserwacjami miejscowych lekarzy choroba zaczynała się od silnych drgawek, potwornego bólu głowy, wymiotów,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta