Sprytny jak Czech
Zamiast przymiotnika „sprytny” równie dobrze mógłbym napisać „złośliwy”, „cwany”, „pragmatyczny”, tyle że w tytule nie wypada.
One wszystkie dobrze oddają charakter czeskich, a wcześniej czechosłowackich piłkarzy. Każdy polski gracz podchodził do meczów z nimi, mając strach w oczach. A jak nie strach, to przynajmniej irytację i zwątpienie. Bo Czesi (bardziej niż Słowacy) najpierw nas uczyli grać, a kiedy już nam się wydawało, że nauczyli, to pozostawał kompleks. Wychodzili na boisko i zazwyczaj w meczach o punkty schodzili z niego jako zwycięzcy.
Pierwszy raz w roku 1933, kiedy przyjechali do Warszawy na mecz eliminacyjny do mistrzostw świata. Pierwszy tej rangi i przegrany przez nas 1:2. Miesiąc wcześniej, też przy Łazienkowskiej, Polacy pokonali Jugosławię i nabrali pewności siebie. A Czesi, jak to oni, parę szybkich podań i dwie bramki gotowe.
Na rewanż Polacy nie pojechali. Decyzja o oddaniu meczu walkowerem nie zapadła w PZPN, tylko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta