Mój własny bilans 20-lecia
Główną zaletą członkostwa w UE jest udział w najbardziej atrakcyjnym rynku świata – pisze europoseł Platformy Obywatelskiej.
Nasza droga do UE rozpoczęła się wraz z odzyskaniem niepodległości i zamieniła się w stromą ścieżkę, odkąd tzw. kryteria kopenhaskie z roku 1993 podyktowały warunki członkostwa. Ujawnił się ogrom unijnej regulacji, tzw. aquis communautaire, którą trzeba było przeszczepić na grunt polski. Na całą dekadę przesądziło to treść legislacji Sejmu. Kraje kandydackie były w niewdzięcznej roli ucznia, któremu Bruksela corocznie wystawia oceny postępu. Nagrodą na tej drodze – tworzenia demokratycznej i praworządnej państwowości – było członkostwo w NATO w roku 1999.
Obawy na wyrost
Źle wspominam referendum akcesyjne roku 2003. Przeciwnicy Unii, z Ligą Polskich Rodzin na czele, utopili Polskę w demagogii i kłamstwie. Członkostwo w Unii nazwano nowymi rozbiorami Polski, a jego zwolenników sprzedawczykami za unijne srebrniki. Kilku autorów tych haseł wylądowało w Parlamencie Europejskim i okazało się niezmiernie łasymi na unijne srebrniki.
Demagogia i rozbudzane lęki skutkowały niską frekwencją przy urnach – zaledwie 59 proc. uprawnionych przesądziło w dwudniowym referendum o sprawie tak fundamentalnej, wręcz egzystencjalnej dla przyszłości Polski, jak miejsce w demokratycznej rodzinie tworzącej wspólnotę europejską!
Dlatego skłonny jestem oceniać dorobek 20-lecia na tle strachów na Lachy rozbudzanych w czasie, gdy rozstrzygała się przyszłość Polski. Najbardziej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta