Dzięki Ameryce i Niemcom wróciliśmy do Europy
Bill Clinton i Gerhard Schröder: to tym dwóm politykom nasz kraj zawdzięcza w największym stopniu członkostwo w Unii. Pierwszy zostanie zapamiętany jako wybitny prezydent USA, drugi okrył się hańbą współpracy z Kremlem.
Polska deklaruje, że jej ostatecznym celem jest przystąpienie do Wspólnot Europejskich, a Wspólnoty Europejskie przyjmują to do wiadomości – to było maksimum tego, co udało się wpisać do traktatu stowarzyszeniowego, jaki w grudniu 1991 roku Warszawa zawarła z Brukselą. Cena była wysoka: otwarcie polskiego rynku na zachodnie firmy w chwili, gdy nasi przedsiębiorcy dopiero stawiali pierwsze kroki.
Ale i tak skromną deklarację można porównać do włożenia przez Polskę nogi w drzwi, które prowadziły do Unii. Wcześniej w szczególności Francja, najbardziej wpływowy w tamtym czasie kraj UE, nie widziała państw bloku wschodniego we Wspólnocie. Dla Francois Mitterranda wystarczająco trudną do przełknięcia pigułką było pogodzenie się ze zjednoczeniem Niemiec. Aby upewnić się, że Berlin nie zacznie budować własnego imperium...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta