Wychodzą z cienia
Polki po dziesięciu latach znów awansowały do rundy głównej mistrzostw Europy. To nagroda za cierpliwość, bo Arne Senstad już rok temu mógł stracić pracę.
Norweg miał zbudować drużynę, która wystąpi w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Paryżu, ale Polki szansę na walkę o olimpijskie przepustki straciły na ubiegłorocznych mistrzostwach świata, gdzie zajęły 16. miejsce. To mógł być koniec cyklu, ale Senstad otworzył właśnie kolejny.
Może pomogło, że gra bywała lepsza niż wyniki, a może poprzedniego prezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce (ZPRP) Henryka Szczepańskiego przekonał list w obronie selekcjonera, który napisały zawodniczki. Senstad dostał więc jeszcze jedną szansę.
Stanął przed sporym wyzwaniem, bo domem piłki ręcznej wciąż jest Europa i mistrzostwa kontynentu – nawet powiększone z 16 do 24 drużyn – to impreza wymagająca jak żadna inna. Polki za jego kadencji wygrały w niej jeden z sześciu meczów.
– Może nie mamy największych gwiazd, ale ważny jest koncept. Musimy grać jako zespół oraz pokazać, że nasze serca są trochę większe od innych – zapowiadał Senstad i wystawił cierpliwość kibiców na próbę, bo wszystko, co obiecywał, zobaczyliśmy dopiero w trzecim meczu turnieju.
Wyrównane rachunki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta