Wolne słowo w imadle konieczności
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Zgodnie z art. 54 Konstytucji RP każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów. Tymczasem Rada Ministrów proponuje, aby karą pozbawienia wolności do lat trzech karać tego, kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej bezwyznaniowości, niepełnosprawności, wieku, płci, orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej, co każe postawić pytanie o zgodność tego projektu ustawy z konstytucyjną zasadą wolności słowa. Zarazem pomijam w tekście kwestię niekonstytucyjności projektu ze względu na użycie w nim pojęć niedookreślonych.
Wolność słowa dotyczy samych podstaw demokratycznych stosunków władzy. Nie istnieją one bez wolnego uczestniczenia w tym, co publiczne, i wolnego mówienia na każdy temat bez obawy, że zostaniemy za to ukarani. Jak długo człowiek nie jest nieomylny, tak długo wolność słowa jest warunkiem wstępnym wolności myśli i demokratycznych stosunków władzy. To wolność swobodnego mówienia tego, co się widziało i słyszało (wypowiedzi o faktach), komentowania, krytykowania czy polemizowania (wypowiedzi ocenne) bez uroszczenia władzy, że jakieś poglądy nie mogą być wyrażane, a zarazem bez obawy, że jakieś poglądy, jako władzy niemiłe, są przez nią karane.
Bez dogmatów
Jest wyrazem nieuzasadnionej pychy przekonanie, że wszystkie dzisiaj formułowane stwierdzenia są prawdziwe, odwzorowują istotę rzeczy i należy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta