Nie możemy przespać koniunktury, bo ugrzęźniemy
W 2025 r. wejdziemy z dużymi nadziejami. Pytanie, czy nie nazbyt dużymi. – Mamy ambitne założenia budżetowe i co do tempa wzrostu gospodarczego. Może się okazać, że będzie je trudno wykonać – mówi ekonomista Piotr Soroczyński.
Rok 2025 będzie w polskiej gospodarce rokiem znów najwyższego w historii deficytu budżetowego (289 mld zł). Potrzeby pożyczkowe sięgną 367 mld zł w ujęciu netto i 553 mld zł brutto (tj. po dodaniu długu przypadającego do wykupu) – to również najwięcej w historii. Roczne koszty obsługi długu rosną do 2,6 proc. PKB, to już nominalnie pobliże 100 mld zł.
Budżet pod presją
Plan dla całego sektora finansów publicznych zakłada tylko symboliczne zacieśnienie fiskalne (deficyt na poziomie 5,5 proc. względem 5,7 proc. w 2024 r.), większe dopiero od 2026 r. Już w przyszłym roku dług publiczny (liczony metodologią unijną) ma przekroczyć 58 proc., w 2026 r. przebić 60 proc. – Mamy dużą nierównowagę finansów publicznych i widzimy to na przykładzie 2025 r. – mówi dr Marcin Mrowiec, główny ekonomista Grant Thornton. – W budżecie założono wzrost PKB o prawie 4 proc., według mnie powyżej obecnego potencjalnego wzrostu Polski, do tego dość wysoką inflację – a i tak zaplanowano bardzo wysokie potrzeby pożyczkowe i deficyt. Na dłuższą metę nie możemy tak działać – ocenia. Choć raczej nie widzi ryzyka, że potrzeb pożyczkowych nie uda się sfinansować, to osobnym pytaniem jest rentowność tego długu, a więc jego koszt dla budżetu – i podatników. – W perspektywie średnioterminowej ryzykujemy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta