Prezydent nie wygra z Meksykiem
Donald Trump niby postawił na swoim: w zamian za zawieszenie karnych ceł meksykańska Gwardia Narodowa ma uważnie pilnować granicy z USA. Ale to teatr – przemyt ludzi i narkotyków wcale nie ustanie.
Żona Carlosa Barrachiny, profesora politologii na Uniwersytecie Anáhuac w stolicy Meksyku, w kampanii przed wyborami w czerwcu zeszłego roku okazała się bardzo nieostrożna. Występując w imieniu opozycji, zorganizowała spotkanie na terenie, który jeden z gangów narkotykowych uważał za swój.
– Przyszli i przy wszystkich obcięli palec Danielowi, asystentowi mojej żony. Miała szczęście, bo gdyby to byli twardziele, już by nie żyła – mówi „Rzeczpospolitej” profesor Barrachina.
Co roku w Meksyku około 40 tys. osób pada ofiarą zabójstw lub bezpowrotnie ginie. To niewiele mniej, niż Amerykanie stracili w czasie całej wojny w Wietnamie.
– Meksyk jest zasadniczo podzielony na trzy części. W pierwszej państwo właściwie nie jest obecne. Rządzą gangi, które rywalizują między sobą. Tak jest w stanach Michoacán, Guerrero, Sinaloa czy Morelos. To tu dochodzi do największej liczby zabójstw. Druga część to także upadłe państwo, rządzą gangi. Ale tu organizacje przestępcze podzieliły między sobą teren. Zasadniczo ci, którzy przestrzegają reguł, mają spokój. To Veracruz, Tamaulipas, Quintana Roo, Campeche czy Tabasco. W reszcie Meksyku państwo, owszem, jest obecne, ale aby się utrzymać, ściera się z gangami. I tu też jest bardzo dużo przemocy – tłumaczy Barrachina.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta