Lamentacje opatowskie
Lamentacje opatowskie
Jedną z najmilszych dróg w Polsce jest droga pomiędzy Sandomierzem a Opatowem. Jarosław Iwaszkiewicz
Lament opatowski
FOT. JAKUB OSTAŁOWSKI
ZBIGNIEW MIKOŁEJKO
Jadę drogą z Sandomierza do Opatowa. Dzień jest piękny, gorący. Trochę rześki, trochę ospały. Niebo, zupełnie bez obłoków, podszyte złotą nicią. Jabłoniowe sady, rozsiane po wzgórzach, szaleją od białego kwiatu. Ludzie wylegli na soczystą murawę, w cień drzew, nad wodę. Biesiadują gromadami. Zwykłe, krzepkie radości życia. Pogodne istnienie. Błękit i słońce, biel i zieleń. Trochę, myślę, jak w "starej, dobrej Anglii" z utopijnej książki mego dzieciństwa "Wesołych przygód Robin Hooda".
Na granicy Opatowa - szpetny, wielki bunkier z betonu i szkła. Nigdy niewykorzystany. Nowy, a gotów - tak mówią - zawalić się w każdej chwili. Bezczelny, zgniłożółty wykwit urzędniczych urojeń, stygmat idiotyzmów wolnych od poczucia winy i obawy przed karą. Ostatni znak upadku tego miasteczka, które od stuleci dogorywa w cieniu dawnej, krótkiej świetności. Kolejne marnotrawstwo pieniędzy, kolejny zamach na miejsce, które ciągle kryje w sobie, pod słojami niedostatku, głupoty i estetycznego barbarzyństwa, niebywałą urodę....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta