Czas złości i zadumy
Adam Małysz: Dziennikarze i kibice tak często powtarzali, że forma wraca, aż w to uwierzyłem. Tym bardziej że występ na średniej skoczni był naprawdę dobry. Tam do medalu zabrakło półtora metra, ale na K-120, gdzie są większe prędkości na progu, straciłem więcej.
Po pierwszym skoku wiedział pan już, że medal uciekł?Nie. Liczyłem po cichu na brąz. Do pierwszych dwóch zawodników miałem za dużą stratę. Zrobiłem, co mogłem, ale błysku jednak brakowało. Mieli go Kofler, Bystoel, Morgenstern, po nich było widać moc i swobodę. Ja cały czas nad czymś pracowałem, czegoś szukałem. I nie znalazłem. Udawały mi się tylko pojedyncze skoki, jak w pierwszym konkursie czy podczas wtorkowego treningu na dużej skoczni. Kiedy jestem w formie, skaczę daleko niemal w każdej próbie i już na rozbiegu czuję, że będzie dobrze. Tu takiego poczucia nie miałem. Jeszcze do ostatnich chwil przed odbiciem poprawiałem pozycję, ruszałem tułowiem.
Nie dało się nic poprawić?Czas na poprawki jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta