Jutro gdy mrok. ..
W Puszczy Augustowskiej
Jutro gdy mrok. ..
Janusz Niczyporowicz
Wstaję wcześnie. Bardzo wcześnie. Kiedy przez okno spojrzę na Puszczę, to jeszcze się mrok mocno trzyma drzew, jak drwale po wypłacie, gdy się wszystko wokół kołysze. Bracia ptacy dopiero przeciągają się w gniazdach i czekają na pierwsze krople rosy, żeby przepłukać gardła do poran na wpół do trzeciej, więc wyplątuję się ze śpiwora i skaczę prosto w zimne gumiaki.
Za ścianą -- słyszę -- leśniczy, udręczony przedsennym liczeniem drzew, pojękuje w malignie i mruczy jakby właśnie jadł kiełbasę z dzika przełożoną ogórkiem małosolnym. Chleb myśliwego jest ciężki, więc stukam buciorami po leśniczówce i przerywam mu smaczną błogość. -- Uch, już pora? -- pyta półprzytomny. -- Pora. A on znów głową w ciepły świat poduszki. -- Hej -- mówię -- świta! Wracam do pokoju i przecieram oczy lunety. Potem zaglądam w gardła luf, raczej z przyzwyczajenia niż z konieczności, trzaskam zamkiem i rychtuję kilka pocisków. Ot, taka nasza łowiecka niewdzięczność.
* * *
Weźmy np. takiego zająca. Ugryzie dwa źdźbła oziminy i zaraz słucha, co w trawie piszczy. Trzeszcze wyłażą mu z orbit, jakby miał zatwardzenie, ale on tylko boi się własnego cienia. A jak się wysoka trawa ugnie pod wiatrem, to mu się zdaje, że go sosna chce przygnieść i wtedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta