Artysta, który gra inaczej
Jaki dziś byłby jazz, gdyby nie było Louisa Armstronga, Duke'a Ellingtona, Milesa Davisa czy Johna Coltrane'a? Inny? Chyba nie, ale z pewnością uboższy. Natomiast z taką samą pewnością można powiedzieć, że brzmiałby on inaczej, gdyby nie działalność Ornette'a Colemana. Artysty, który zawsze grał inaczej niż jazzmani jego epoki. Obecnie jego gra jest dojrzalsza, a idea free jazzu ma jaśniejszą konstrukcję i przesłanie. Słychać to na najnowszej płycie Colemana "Sound Grammar", za którą otrzymał Pulitzera.
Nic nie było w stanie go zniechęcićByła połowa lat 40. minionego wieku. Choć do Fortu Worth w Teksasie z trudem docierały płyty Charliego Parkera, dźwięki jego saksofonu od początku fascynowały Ornette'a Colemana (rocznik 1930). Ponieważ chłopiec nie miał pieniędzy na prawdziwy saksofon, kupił - a może znalazł - plastikową zabawkę. I zaczął naśladować Parkera. Ćwiczył w domu i na ulicy, odchodząc, z początku nieświadomie, od idei bebopu. Kiedy usłyszeli go starsi koledzy, byli oburzeni. - Nie możesz tak grać - powiedział któryś i rzucił się na niego z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta