Amerykańska choroba służby zdrowia
My mamy protesty pielęgniarek i lekarzy, a Amerykanie mają film "Sicko" Michaela Moore'a. Oba zjawiska są przejawem choroby służby zdrowia, u nas i w Ameryce. Tak, tak, reforma amerykańskiej służby zdrowia - niegdyś temat tabu, na którym sparzyło się wielu polityków - jest dziś jednym z centralnych tematów rozpoczynającej się kampanii prezydenckiej.
Oglądając "Sicko", przeciętny Kowalski mógłby przeżyć taki szok, jak amerykański pan Smith oglądający fragmenty filmu poświęcone europejskiej służbie zdrowia. To, co dla nas jest oczywiste - odpowiedzialność państwa za zdrowie obywateli - dla Amerykanów brzmi jak obca forma życia z odległej planety.
Amerykański system wyrósł z zaufania do zbawiennego działania niewidzialnej ręki rynku. Z wiary w to, że jeśli człowiekowi zostawi się pieniądze w portfelu, zamiast zabierać mu je w postaci obowiązkowej składki ubezpieczeniowej, to człowiek sam będzie potrafił zadbać o swoje zdrowie. Bo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta