Koniec lustracyjnej czarnej mszy
Tusk chce pchnąć Polskę do przodu, więc musi zakończyć czas polowań na czarownice – uważa publicysta Jacek Żakowski
Kto czytał „Mszę za miasto Arras” Andrzeja Szczypiorskiego, ten pamięta scenę wjazdu księcia biskupa utrechckiego do średniowiecznego miasta wymęczonego szaleństwem podejrzeń i obsesją polowań na czarownice. Każdy krok książęcego rumaka był przynoszącym ulgę krokiem ku wyzwoleniu z obłędu. Każda chwila obecności księcia łagodziła narastające miesiącami zbiorowe majaki.
Coś się w Polsce zmieniło
Po blisko trzech latach polskiego szaleństwa coraz więcej wskazuje, że opieszały książę umiaru i racjonalności dotarł wreszcie także do Warszawy. Dzięki temu Michał Boni będzie chyba pierwszym podejrzanym o czary, który nie zostanie rytualnie obwieziony na wózku do transportu serży, nie będzie publicznie opluty przez zakapturzoną radę, nie zostanie wdeptany przez media oraz polityków w błoto ku uciesze żądnej krwi tłuszczy. Jest oskarżany z umiarem, osądzany rzeczowo i karany roztropnie.
Świadczy to chyba, że coś ważnego się w Polsce zmieniło. W zmęczonym obłędem kraju wystarczyło, że na horyzoncie zjawiły się proporce hufców księcia Tuska, by taka zmiana zaszła. I jest to zmiana gwałtowna, sądząc po reakcjach mediów na wyznanie Boniego. Bo tylko „Super Express” zaśpiewał jeszcze pieśń starego obłędu na pierwszej stronie, umieszczając absurdalny tytuł, mówiący, iż Tusk przygotowuje posady dla agentów. Trudno się już nawet szczerze na to oburzać. Po każdej głupiej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta