Na głosowaniach świat się nie kończy
Nie istnieje żadne fatum, które skazywałoby nas na podrzędną rolę w Unii. Dzisiejsza polityka europejska jest przestrzenią do zdobycia. Liczą się, oprócz siły ekonomicznej i demograficznej, wyobraźnia i determinacja
Sformułowany przez Marka Cichockiego postulat odzyskania przez Polskę podmiotowej roli w Europie wzbudził mocne i krótkotrwałe emocje: polemizowali z nim Dariusz Rosati i Dariusz Rosiak. Po czym dyskusja wygasła. Tymczasem idzie o sprawy niezmiernie ważne: o kształt naszej polityki zagranicznej i szerzej – o samoświadomość polityczną.
Aby jednak debata miała sens, należy precyzyjnie określić, o czym mówimy. Czym ma być owa podmiotowość? Czemu ma służyć? A może jest wartością sama w sobie? Jakimi atutami dysponujemy, aby ją osiągnąć?
Zawołanie bojowe czy cel strategiczny
Owszem, Polska winna prowadzić bardziej podmiotową politykę europejską. Leży to zresztą w interesie całej Unii, która od dłuższego już czasu pracuje na krótkim oddechu. Mówienie jednak o odzyskaniu podmiotowości jest nieporozumieniem. I anachronizmem. Odzyskać bowiem można to, co się utraciło. Tymczasem dzisiaj podmiotowość jest czymś zgoła innym niż kilka wieków temu. Nie ma powrotu do sytuacji, w której podmiotowość była wystarczającym instrumentem realizacji rozmaitych celów. Postulat podmiotowości, tak jak widzi ją Cichocki, jest więc raczej wezwaniem do odwagi, zawołaniem bojowym – być może potrzebnym – niż celem właściwym.Bo czy partnerzy będą się z naszym stanowiskiem liczyć bardziej od chwili, gdy tę podmiotowość uzyskamy? Obecna struktura polityczna Europy nie daje żadnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta