Wschód jest zawsze tam, gdzie nas nie ma
Rozmowa z Wolfgangiem Buescherem, niemieckim pisarzem, dziennikarzem i podróżnik
Rz: Trzy tysiące kilometrów, z Berlina do Moskwy, przez Kostrzyń nad Odrą, Czarnobyl, Witebsk. Trzy miesiące samotnego marszu, opisane później w książce. Co pana podkusiło, żeby wybrać tę właśnie trasę?
Wtedy, latem 2002 r., zwyczajnie potrzebowałem takiej podróży. To miała być długa, letnia przygoda. Lot z Berlina do Moskwy trwa dwie godziny. Tyle, co nic. Początkowo się zastanawiałem, czy nie zabrać samochodu, ale szybko doszedłem do wniosku, że oglądanie świata przez szybę nie jest dobrym rozwiązaniem. To erzac, turystyczna bańka. Chciałem się całkowicie oddać krajom, przez które szedłem. Doświadczyć po drodze wszystkiego, co mogło mnie na niej spotkać: kurzu, skwaru, deszczu. Jedyne, czego potrzebowałem, to czas. To nie mogło trwać kilka tygodni. Chciałem spędzić w ten sposób całe lato.
Porzuciłem mentalność reportera, który przybywa na miejsce, wyskakuje z samochodu, zadaje parę pytań i pędzi dalej
Nicolas Bouvier, szwajcarski pisarz i podróżnik, do którego prozy porównywana jest pańska książka, twierdził, że droga tylko wtedy ma sens, gdy wymagluje człowieka tak, że czuje się jak stara, sprana ścierka. Wtedy może nas odmienić, choć jest też zagrożenie, że nas zniszczy.
Trochę tak. Tyle że ja każdą podróż traktuję poniekąd jak umowę zawartą między mną a drogą. Poświęcam się bez reszty krajom, przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta