Prezydenta wybierajmy inaczej
Ambicje prezydenckie Tuska uniemożliwiają mu normalne rządzenie, a zwłaszcza podejmowanie kontrowersyjnych reform – pisze politolog z Uniwersytetu Śląskiego
Przynajmniej z czterech powodów powinniśmy na poważnie rozważyć zmiany w konstytucji, których celem byłby wybór prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe.
Po pierwsze, dlatego że wybór bezpośredni nie jest zakorzeniony w naszej tradycji konstytucyjnej.
Po drugie, bo obecne kompetencje głowy państwa bardziej odpowiadają urzędnikowi pochodzącemu z wyborów pośrednich.
Po trzecie, ponieważ nowy model wyboru bardziej sprzyjałby konsensualnej i moderującej roli prezydenta.
I po czwarte, i najważniejsze, bo bezpośredni sposób elekcji utrudnia proces rządzenia i czyni – dla wielu polityków – starania o objęcie tego zaszczytnego urzędu ważniejszymi niż interes państwa.
Prezydent swoich wyborców
Przyzwyczailiśmy się do wyborów powszechnych głowy państwa, ale warto pamiętać, że przed wojną wybór prezydenta odbywał się w parlamencie. Także w ten sposób powołany został pół wieku później Wojciech Jaruzelski. I trwałoby to zapewne dalej, gdyby nie polityczne rachuby Lecha Wałęsy, który nie chciał być w 1990 roku powołany na ten urząd przez Sejm kontraktowy zdominowany przez komunistów. Słusznie sądził, że bardzo szybko fakt ten delegitymowałby jego mandat i stanowił podstawę do ataku na niego.
Tak powstał zwyczaj wyborów bezpośrednich głowy państwa w III RP, ale jest to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta