Co nagle, to po diable
Czas nie goni. Popisując się tempem ratyfikacji traktatu, rząd Donalda Tuska ogranicza sobie swobodę działania w Europie – pisze były marszałek Sejmu
Według deklaracji rządu Donalda Tuska Polska ma być wśród państw, które natychmiast (więc bez narodowej debaty) ratyfikują traktat reformujący. Ma to być demonstracja zaangażowania nowych władz we współpracę europejską z nadzieją na uznanie państw dominujących w UE i wynikające z tego korzyści. Dla uznania i nieokreślonych korzyści nie można jednak poświęcać racji narodowych. A te są jednoznaczne. Traktat obniża pozycję Polski.
Niedawno obecny premier (wspólnie z Janem Rokitą) obiecywał „do krwi ostatniej” bronić nicejskiej siły polskiego głosu w unijnych instytucjach. Poprzedni szef rządu deklarował, że negocjacje traktatowe to test, czy Polskę traktuje się jako państwo, wobec którego wolno łamać przyjęte zobowiązania. Dziś i Donald Tusk, i Jarosław Kaczyński podpisują się pod twierdzeniem, że traktat jest dobry, bo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta