Nie stać nas na tanie państwo
Kardynał Richelieu twierdził, że nie ma silnego państwa prawa bez karnej i służebnej jego administracji. Jaka szkoda, że politycy wciąż próbują na owej administracji oszczędzać – pisze publicysta, Sławomir Kosieliński
To mogło się zdarzyć w każdym większym mieście: warszawski ratusz znalazł świetnego kandydata do zarządzania ponad 2-miliardowym długiem. Umiejętna realizacja polityki obsługi zadłużenia ma na celu radykalne zwiększenie wydatków inwestycyjnych, średnio po 3 mld rocznie aż do roku 2012.Kandydat, doświadczony bankowiec, oczekiwał jednak, że będzie zarabiał miesięcznie 16 tys. złotych. Wobec spodziewanych zysków byłoby to nawet opłacalne. Tyle że nie pozwalało na to rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie zasad wynagradzania pracowników samorządowych. Jak łatwo można się domyślić, nie doszło do podpisania umowy o pracę.
Bank za taką usługę wziąłby kilkakroć więcej pieniędzy, niż chciał niedoszły urzędnik, toteż, mając na uwadze, że miasto planuje międzynarodową emisję obligacji, musi ono znaleźć tańszego pracownika.
Prywatny lepiej płaci
Tak w imię tzw. taniego państwa, którego doktryna traktuje pensje urzędników jak powód do wojny, tonie racjonalność działania administracji publicznej. Jakoś nikt nie pomyśli, że źle opłacany urzędnik jest bardziej podatny na korupcję.
Nic dziwnego, że samorządowcy (o urzędników rządowych nikt się nie troszczy, co w konsekwencji prowadzi też do coraz poważniejszych perturbacji kadrowych w ministerstwach) nawołują do pilnej zmiany zarówno ustawy o pracownikach samorządowych i stosownych rozporządzeń,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta