Latynoscy populiści spuszczają z tonu
Evo Morales, socjalistyczny prezydent zagrożonej rozpadem Boliwii, wyciągnął wnioski z porażki Hugo Chaveza w referendum konstytucyjnym. Przywódca, który jeszcze niedawno obrzucał gubernatorów zbuntowanych regionów wyzwiskami i straszył indiańskimi bojówkami, zaprosił ich do pałacu prezydenckiego na rozmowy.
Trwały one 12 godzin i dotyczyły spraw, z powodu których Boliwia znalazła się w grudniu na krawędzi wojny domowej. Była więc mowa o autonomii, której żądają bogate regiony, o reformie rolnej i nowej konstytucji.
Na niedawną próbę narzucenia etatystycznej ustawy zasadniczej bez debaty i pod nieobecność deputowanych opozycji bogate regiony zagroziły secesją. Zarówno Morales, jak i Hugo Chavez usiłują złagodzić swój image populistów.
afp