Oazy spokoju w tysiącletniej stolicy
Choć Kioto jest dziś brzydkim, zatłoczonym miastem, kryje wiele wspaniałych świątyń, rezydencji i ogrodów
Na pierwszy rzut oka Kioto rozczarowuje. Betonowe, pudełkowate domy, masy ludzi, hałas. Wystarczy się jednak zanurzyć w ogrodach jednej z dwóch tysięcy świątyń miasta, by znaleźć się w Japonii ze snu.
Najbliższe lotnisko leży sto kilometrów od Kioto. To nietypowe lotnisko – wspiera się na 900 palach wbitych w dno oceanu, a jego terminal jest najdłuższym tego typu budynkiem na świecie – ma półtora kilometra. Tę sztuczną wyspę łączy ze stałym lądem dwupoziomowy, czterokilometrowy most.
Przy okazji przejazdu autobusem z lotniska można zrozumieć, dlaczego Japończycy zbudowali lotnisko na morzu. Na lądzie nie ma już na to miejsca. Zabudowa jest tak gęsta, granice między miastami się zacierają. Jedna aglomeracja przechodzi w drugą. Domy napierają na siebie, a autostrady i drogi szybkiego ruchu przecinają się, łączą, krzyżują w kilku poziomach.
W krajobrazie dominują beton, stal i linie energetyczne. Zieleni jak na lekarstwo, choć na horyzoncie widać góry. Rzadko udaje się dostrzec wiejski dom z zawiniętym dachem z szarej dachówki, otoczony zielonymi ryżowymi poletkami.
Rady pani Yukiko
Pani Yukiko Adachi prowadzi mały sklepik z japońskimi wyrobami ludowymi w centrum Kioto, naprzeciwko jednego z najbardziej znanych zabytków starej stolicy – zamku szogunów Nijo. Można u niej kupić drewniane japonki, łapcie z trawy, stożkowe kapelusze chroniące...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta