Woody Allen się starzeje
Do kin wchodzi „Sen Kasandry” – opowieść o zbrodni, karze i poczuciu winy
W wywiadach coraz częściej powtarza, że jego największym idolem jest Ingmar Bergman, a on sam, skromny komik, marzy o robieniu poważnych filmów pełnych egzystencjalnych dramatów. A ja tęsknię za dawnym Allenem, trochę ironicznym, trochę niepewnym swej wartości, trochę niespełnionym, który miał tak dużo do powiedzenia, śmiejąc się z siebie.
Jego styl wykluł się w 1976 roku w „Annie Hall”. Wówczas narodził się ów znerwicowany intelektualista niedający sobie rady z życiem, kobietami, światem. Pełen kompleksów, wiecznie borykający się z obsesjami seksualnymi, wiarą, potencją twórczą. Potem wracał w tym wcieleniu na ekran w przepięknym „Manhattanie”, „Zeligu”, „Hannie i jej siostrach”, „Mężach i żonach”, „Jej wysokości Afrodycie”. Widzowie byli przekonani, że zawsze opowiada o sobie. On sam zaprzeczał. Zapewniał, że naprawdę jest skromnym mieszczuchem, który chodzi na spacery do nowojorskiego Central Parku, pracuje od dziewiątej do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta