Oni nie są maszynami do zabijania
Na ten dzień bliscy czekali przez pół roku. Dziś trzech podejrzanych o celowe ostrzelanie afgańskiej wioski wyjdzie na wolność
W piątek Barbara, żona st. szer. Damiana L., nie pojechała do Warszawy. Damian przekonywał, że powinna zostać w domu. Żeby po raz kolejny nie szarpać sobie nerwów. Rano poszła do pracy. Marta została w domu. Ale nie wytrzymała i włączyła telewizor.
Pan Władysław wybrał się do sądu. Udzielał wywiadów, potem już tylko czekał. Po godz. 14 sędzia zaczął odczytywać postanowienia. Najpierw było niedowierzanie.
– Kiedy to się stało, prowadziłam lekcję. O tym, że Damian wyjdzie na wolność, usłyszałam od kolegów z pracy. Wszyscy to powtarzali, ale ja zadzwoniłam do adwokata. Pomyślałam, jak nie usłyszę tego od niego, nie uwierzę – mówi Barbara.
Wkrótce wszystko stało się jasne – starsi szeregowi Damian L., Jacek J. i Robert B. na proces poczekają w domach. Ich przełożeni pozostaną za kratami. Wśród nich mąż Marty i syn pana Władysława.
– Nie czujemy zazdrości. W piątek cieszyliśmy się wszyscy. Nie liczyliśmy, że ktokolwiek wyjdzie – zapewniają.
Barbara: – Nie liczę dni od aresztowania męża. Gdybym to robiła, chyba bym oszalała.
Ale to nie do końca prawda. Czas sam rozpada się na kawałki, prowokuje do tego, żeby rachować – dni, tygodnie, miesiące. – Żyje się od artykułu do artykułu, od spotkania z adwokatem do kolejnej wizyty w kancelarii, wreszcie od widzenia do widzenia. Wiem jedno – Damiana nie ma już cholernie długo. Za długo – mówi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta