Lawina, która zmiotła mnie z życia
Marcin Wróbel, pierwszoligowy sędzia piłkarski opowiada „Rz” o zatrzymaniu w aferze korupcyjnej, niepotwierdzonych oskarżeniach, złamanej karierze i walce o udowodnienie niewinności
Rz: Pamięta pan moment, gdy się dowiedział, że już nie jest Marcinem Wróblem, tylko Marcinem W.?
Marcin Wróbel: 27 marca rano moja mama zadzwoniła, że w jej mieszkaniu – tam jestem zameldowany – czekają oficerowie CBA. Kilkanaście minut później byłem na miejscu. Pokazano mi postanowienie sądu o zatrzymaniu, potem było przeszukanie mojego mieszkania. Wszystko dyskretnie, kulturalnie – CBA nie robi zbędnych szopek. Panowie są uprzejmi, tak było również podczas podróży do prowadzącej korupcyjne śledztwo prokuratury we Wrocławiu. Przez całą drogę szczypałem się w rękę, przekonany, że zaraz się zbudzę.
Ile czasu spędził pan we wrocławskim areszcie?
Dotarliśmy tam o 16. Po oddaniu sznurówek, paska i innych rzeczy uznanych za niebezpieczne trafiłem do celi. Gdy zrobiło się ciemno, zabrano mnie na przesłuchania. Trwały kilka godzin, a ja na każde pytanie odpowiadałem: nie. Myślałem, że wystarczy jedno “nie”: gdy zostałem zapytany, czy kiedykolwiek przyjmowałem lub wręczałem korzyści majątkowe albo składałem lub przyjmowałem obietnice takich korzyści. Ale nie wystarczyło, podobne pytania powracały w różnej formie.
Zatrzymano pana razem z innymi podejrzanymi w aferze Korony Kielce. Jakie zarzuty pan usłyszał?
Nieprawdziwe, ale jakie konkretnie, nie wolno mi mówić, bo zabroniła tego prokuratura. Dla mnie ta sytuacja jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta