Nasz człowiek na Marsie
Michael Phelps nie tyle przeszedł do historii, ile się do niej przecisnął przez centymetrową szparę. Na 100 m stylem motylkowym wygrał różnicą jednej setnej sekundy
Rekord Marka Spitza pobił zwyczajny-niezwyczajny chłopak, któremu raz przyjdzie do głowy zdobyć osiem złotych medali w jednych igrzyskach,a raz siąść za kierownicą po alkoholu, jak zrobił to po Atenach.
Największy olimpijczyk wszech czasów stanął przed lożą dla fotoreporterów. Nie po to, żeby pozować, medal zostawił w spokoju. Pokazał im ręką: zróbcie trochę miejsca, chcę przejść. Wspinał się po krzesłach w górę, aż do pierwszego rzędu trybun, gdzie starsza siostra Whitney już wyciągała do niego ręce. Po niej syna przytuliła mama Deborah, następna w kolejce była jej druga córka Hilary. To do nich chwilę wcześniej, tuż po wyścigu sztafet 4 x 100 m zmiennym, Michael krzyczał: „Już koniec!”.
Schodził do szatni w podziemiach Water Cube jako ostatni, zostawiając za sobą dziewięć dni pracy, osiem złotych medali i siedem rekordów świata.
Skok do ściany
Jeśli dwa z tych medali Phelps położy jeden na drugim, będzie mógł zobaczyć, jak cienka była granica między wyrównaniem a poprawieniem rekordu siedmiu zwycięstw Spitza. Niewiele ponad centymetr – o tyle jego palce wyprzedziły palce Milorada Cavicia na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
