Nadzieja znikała powoli
Ta porażka to szok. Polscy piłkarze ręczni ostatnio z Islandią nie przegrywali, ale we wczorajszym ćwierćfinale byli wyraźnie słabsi. Nie prowadzili ani przez chwilę. Drużynie Bogdana Wenty pozostały spotkania o miejsca 5.– 8.
Ostatnie sceny takich meczów wyjaśniają wszystko. Islandczycy trzymający się za ręce, dziękujący publiczności, rozdający uśmiechy, chętni do ściskania każdego, kto im wejdzie w spocone ręce. Po drugiej stronie boiska siedział samotnie Krzysztof Lijewski. Siedział przed polem bramkowym i płakał. Pod polską bramką, oparty plecami o słupek, łzy ocierał Bartosz Jurecki. Na środku uklęknął Sławomir Szmal, schował głowę w swą zieloną bluzę z numerem 1 i oparł czoło o parkiet.
Wenta dziękował każdemu. Po ojcowsku przytulił Szmala, który miał pretensje do siebie, że złapał za mało piłek. – Chwyciłbym dwie – trzy więcej, chłopaki strzeliliby bramki, byłby remis i półfinał – mówił bramkarz do dziennikarzy. Trener poklepał Jureckiego i każdego z reprezentacyjnej czternastki, która po 28 latach wróciła na igrzyska, lecz nie spełniła śmiałych marzeń. Długo nie mogli się pozbierać. Mimo że przegrali, niechętnie schodzili z błękitnego boiska, na którym zostawili tyle potu.
Jedni szli szybko, patrząc przed siebie, unikając mikrofonów i włączonych kamer. Bartłomiej Jaszka przebiegł...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta